Drogi Pielgrzymie! Byłbym do kolan rzucił się twórcy owej sentencji, ba! bodaj i stopy w dziękczynieniu wycałował, gdybym uwierzył – com nie zwykł czynić, – że nie jest to swojska parafraza mądrości znanego wieszcza. Maksyma ta, niczym słuszny w masie i bezspornie ostry kordelas, pomogła mi przedrzeć się przez cierniste uroczysko ostatnich rozmyślań, w które…
Autor: Abderyta
Jestem czekoladowym bobrem z małymi orzeszkami. Pisarzyną, która daje upust swej grafomańskiej żądzy na tej, czy innej kwestii. Wolontariuszem polerowanej głupoty. Synkiem bosym z PGR-u, któremu przyśnił się awans społeczny. Samoukiem. Pogromcą mitów tabula rasy, szlachetnego dzikusa i ciężkiej pracy, która jakoby popłaca. Orędownikiem niedeterministycznej natury świata. Eremitą, który zaszył się w kawernie betonowego silosu. Wołem jucznym dla własnych kompleksów. Szczurem w ryzach społecznych eksperymentów. Inżynierem z tomikiem poezji, której nie rozumiem oraz poetą z suwakiem logarytmicznym, którego używać nie potrafi. Honorowym dawcą danych pomimo że wydaje mi się, iż tak nie jest. Karykaturą szczodrobliwości. Ascetą. Niewolnikiem ambitnego credo własnego autorstwa. Fleksitarianinem. Frankensteinem, nad którym zawisło fatum własnego dzieła. Marzycielem. Minimalistą. No i abderytą. Marionetką pokus usiłującą odciąć się od sznurków. Pragmatycznym ekologiem. Niemodnym wrażliwcem. Cynikiem, czyli profanatorem konwenansów. Profetą niespełnionych prognoz. Gibkim ektomorfikiem to znaczy żylastym chudzielcem. Abstynentem. Głodomorem. Buńczucznym wiktoriańskim ateistą. Sceptykiem (wrogiem własnych tez). Kłębkiem nerwów. Śmieszkiem, oto dowód: jestem tępą strzałą, która trafia w sedno z kreskówkowym brzdękiem. Całkiem szwarnym 32-latkiem.